Geoblog.pl    felekindie2012    Podróże    Ucieczka do Indii    Zaginiony w akcji, czyli mogło być ojojoj...
Zwiń mapę
2012
05
paź

Zaginiony w akcji, czyli mogło być ojojoj...

 
Indie
Indie, Bombay Colaba
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5942 km
 
Dziś piątek 05.10.2012. Powinien być trzynasty. Przeżyłem przygodę rodem z powieści o Azji lub filmów sensacyjnych. Były sceny kaskaderskie, policja, wątek uczuciowy, narkotyki, szmal i dużo strachu. Postanowiłem pod namową moich gospodarzy pojechać na Colabę, gdzie spod Bramy Indii wypływają statki na Wyspę Elefanta. Na wyspie tej są jaskinie buddyjskie i wiele innych atrakcji turystycznych. Dotarłem autobusami, pociągami i taksówką pod Bramę Indii. Jakiś Święty Mąż zawiązał mi sznurek na przegubie, kazał zjeść jakieś białe cukiereczki, odczynił hinduskie błogosławieństwa i skasował 10 Rs. Chciał stówę, ale miałem tylko przy sobie banknot 500 rupiowy; święci mężowie nie wydają reszty. Chyba po wzięciu tych 10 rupii przeklnął mnie, tak myślę po tym co stało się dalej. Zorientowałem się, że muszę wymienić dolary na rupie na opłatę za statek, bilety za wstęp do jaskich i jakieś inne nie przewidziane wydatki. Poszedłem na ulicę Castaway, gdzie jest kilka kantorów. Po drodze złapał mnie za rękaw Hindus z okrzykiem na ustach maj frend piter. Był to Vinoud, którego poznaliśmy z Sułkiem 3 lata temu . Vinoud, którego przechrzciliśmy na Winetu jak kiedyś zaoferował swą pomoc. Zaprosiłem go na piwo (o zgrozo jak podrożało – 1 browar 240 rupiesów), przy którym zdradziłem swoje plany biznesowe na Goa, czyli kupienie używanych stołów bilardowych i postawieniu ich na plaży. Winetu jak każdy Hindus wiedział od razu gdzie można takie stoły kupić, wobec czego pojawił się jego kumpel – Tony i we trzech pojechaliśmy taxi do sklepu ze stołami bilardowymi. Dopiero tam Winetu zrozumiał, że szukam używanych stołów, które są znacznie tańsze od nowych. Poszliśmy więc na piwo, a Tony miał zorientować się, czy w magazynie , który znają są aktualnie stoły do bilarda. Tony wrócił stwierdzając, że stoły są i taxi czeka na ulicy więc wsiedliśmy i jedziemy, i się zaczęło. Tony poprosił mnie o papierosa, którego przysposobił sobie z domieszką harasu, czyli haszyszu, po czym puścił skręta w obieg. Machnąłem dla towarzystwa. W pewnej chwili na skrzyżowaniu, gdzie taksówka w naturalny sposób wyhamowała wskoczył na tylne siedzenie policjant i od skrzyżowania jechaliśmy już w 5 osób: taksówkarz, Tony i z tyłu policjant, Winetu i ja w środku. Policjant oznajmił, że wsiadł, bo poczuł zapach narkotyków i chce przeszukać mój plecak. Zrobiło mi się gorąco, ale proszę bardzo; po wyciagnięciu ręki z plecaka na dłoni policjanta znalazło się zawiniątko wielkości połowy rolki plasteliny zawinięte w folię.
- Co to jest?
Wziąłem haras z jego ręki w swoje palce i mówię, że nie wiem co to jest i to nie moje, po czym szybkim ruchem wyjeb…. To swiństwo przez otwarte okno. Gliniarz narobił rabanu, że jedziemy na posterunek; znalazł przy mnie narkotyki. W tym momencie przypomniały mi się wszystkie przeczytane i zasłyszane historie z posiadaniem narkotyków w Azji. Policjant dostał strzał z łokcia w żebra, Winetu z łapy w kły, równocześnie złapałem za klamkę i w pełnym biegu wyskoczyłem z taksówki ciągnąc za sobą plecak, w którym miałem wszystkie swoje dobra. Trzy przewrotki po asfalcie, wstałem i w długą. Dogonił mnie Winetu, który bardzo agresywnie zaczął domagać się kasy, w innym przypadku zostanie aresztowany. Powiedziałem, że nie jest już maj frend i żeby spierda…. Wined zaczął być agresywny na co zareagowało dwóch policjantów, których wcześniej nie widziałem. Podbiegli i Winetu obskoczył dwa strzały od gliniarzy. Zaczęła się rozmowa, że kto to jest dla mnie, ja że nie znam człowieka, Wined z kolei, że pomagał mi kupować stoły bilardowe i że miałem narkotyki w plecaku. Pan oficer po usłyszeniu zwierzeń Winetu „zaprosił” mnie na posterunek ( ten słynny, vis a vis „Leopold Cafe” opisany w „Shantaram”. Miałem pełno w gaciach i w głowie jedną tylko myśl: 12 x śmierć…Idąc wielokrotnie próbowałem mister oficera zapewnić, że nie znam tego typa i nie mam czasu na wizyty na policji. Po którejś próbie Winetu prowadzony pod rękę przez pana glinę mówi do mnie : daj mi 2 tys. Rs bo mnie zamkną. Wyjąłem z kieszeni pieniądze i wręczyłem Winetu, mister oficer w tym momencie machnął na mnie ręką, jakby odganiał się przed muchami. Dałem w długą kilka kilometrów biegiem w kierunku dworca kolejowego. Dotarłem do Ewy i Adama. Uffff………………
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
robert64
robert64 - 2012-10-05 20:23
No nieźle Felek, nieźle, a to dopiero trzeci dzień podróży! Niezłe Shantaram Ci przyszykował nasz friend.
Chyba ten umówiony policjant miał w łapie narkotyki i wszystko było nagrane. Ciesz się bo Ciebie skasowaliby na parę razy więcej.
Kasą zapewne podzielił się z policjantami.
Dbaj o siebie!
 
Ula
Ula - 2012-10-07 19:25
Felek,nie pękaj na robocie! Ula z miodem.
 
Ula
Ula - 2012-10-07 23:37
Jest 7-my , a Ty co? Nie zaginąłeś w akcji mam nadzieję. Masz instrumenty , nie czekaj na formę.Powiedz co jest niecodzienne.Brakuje mi dalszej cz..
 
 
felekindie2012
Piotr Biedrzycki
zwiedził 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 72 wpisy72 242 komentarze242 1301 zdjęć1301 0 plików multimedialnych0