Wypożyczyłem dzisiaj skuter. Powariowali z cenami w Calangute i Badze. W Palolem prosili się, żeby wynająć za 200 Rs. Tutaj ceny zaczynały się od 700, w innym miejscu 500, w końcu znalazłem za 300 Rs. Żeby wynająć trzeba mieć ksero paszportu. Robiłem wcześniej do zameldowania ksero u koleżki w kafejce internetowej. Skasował mnie podwójnie, ponieważ byłem z własnym laptopem. Gdybym korzystał z jego komputera byłoby pojedynczo, za dwie godziny internetu zapłaciłem 220 Rs (1 h 60 w cenniku), a za jedno ksero 40 Rs. Do oszusta już nie poszedłem drugi raz no i zaczął się mały problem, przeszedłem około dwa kilometry i nigdzie nie było ksero. W końcu znalazłem w salonie Kodaka – za dwa komplety zapłaciłem 5 Rs. Jak widzą białasa to próbują kantować jak się da. Prze de mną Hinduska kupowała sok z trzciny cukrowej, zapłaciła 10 Rs, ja stałem za nią i chciał ode mnie 20 Rs, powiedział, że kobiety maja rabat. Oczywiście, że zapłaciłem tylko 10. Pojechałem wynajętym skuterem do Aguady oddalonej od Calangute o 7 km na południe. Przez pierwsze 5 km po obu stronach drogi są imponujące resorty i prywatne rezydencje strzeżone przez uzbrojonych ochroniarzy. Niestety nie udało mi się zrobić zdjęć tych fortec, wszędzie ochroniarze i kamery, po prostu nie wolno. Myślę, że w podwarszawskiej Magdalence, czy Konstancinie nie zobaczy się takich posiadłości. Pewnie właścicielami są ci, których statki – cassina przycumowane są w Panaji. Te resorty i rezydencje znajdują się w Candolim i Sinquerim. Plaża w miarę fajna, zrobiłem krótką przerwę na coś do picia i szybką kąpiel w morzu. W Aguada znajduje się na wzgórzu, nad ujściem Mandovi River do Morza Arabskiego ogromna fortyfikacja - Fort Aguada. Fort został zbudowany w 1612 roku, czyli na początku panowania kolonii portugalskiej, a latarnia morska w 1864 jako najstarsza latarnia w Azji. Jako obiekt strategiczny był punktem odniesienia dla przypływających statków z Europy. Nazwa Aguaga pochodzi od słów woda i znaczenie, ponieważ jedno z zadań fortu było uzupełnianie i zaopatrywanie statków w słodką wodę pitną. Fort potrafił zmagazynować 2.376.000 galonów wody i był w tamtym vzasie największym magazynem wody pitnej w Azji. Aguada ma część górną i dolną. Byłem tylko w górnej i z niej są zdjęcia. W części dolnej znajduje się więzienie, podobno zostało stworzone dla przeciwników politycznych Salazara, a wczasach dzisiejszych mieści „apartamenty” dla zachodnich turystów związanych z przestępstwami narkotykowymi. Część dolna podzielona jest na więzienie i na 88 hektarowy kompleks apartamentów , restauracji, barów i sportów wodnych, wspinaczki squasha i innych cudów; jest to własność koncernu Tata.
W drodze powrotnej obejrzałem kościół, który widoczny był z fortu, równie imponująco położony, na samym wzgórzu nad Mandovi. Ponieważ było jeszcze trochę czasu do zmierzchu postanowiłem pojechać do Anjuny. No i po raz drugi w Indiach miałem przygodę z policją. Około kilometra przed Anjuną stała policja i zatrzymywała wszystkich białasów jadących skuterami lub motocyklami. Pomyślałem, że pewnie chodzi o brak kasku, w których nikt nie jeździ. Jak zobaczyłem maszynkę do dmuchania w balon też się nie przestraszyłem, ponieważ nie spożywałem. Pan policjant bez zbytnich ceregieli i pytania o cokolwiek, choćby o paszport napisał na kartce, żeby było dokładnie zrozumiane cyfrę 15.000 Rs i mówi, że tyle wynosi mandat. Zapytałem za co? Otóż za brak prawa jazdy. Ucieszyłem się, bo miałem przy sobie międzynarodowe i mówię, że mam. Pan policjant za nim zdążyłem je pokazać powiedział, że mam nieważne, bo nie ma pieczątki w rubryce „motocykle”. Skąd wiedział? Pokazał mi całą torbę zarekwirowanych takich samych praw jazdy jak moje (ze wszystkich krajów Europy wyglądają tak samo). Rzeczywiście pieczątki nie było. No to dupa pomyślałem, ale zaczęła się rozmowa, gdzie na Goa mieszkam i do kiedy jestem. Powiedziałem, że jestem 3 dzień w Calangute i będę do 20-go listopada, bo 20-go zaczyna się festiwal filmowy w Panaji, którego jestem gościem. Pan policjant podszedł do grupy policjantów (było ich około 10) i wrócił z oficerem, miał dużo beretek i odznaczeń. Mr oficer zaczął rozmowę skąd jestem i o co chodzi z tym festiwalem. Odpowiedziałem, że w trakcie festiwalu będzie polski dzień w hotelu Marriott, że jestem gościem ponieważ w Polsce jestem organizatorem festiwalu filmowego. Oficer zasalutował, podał mi rękę, poklepał po ramieniu, przeprosił i chciał mi dać eskortę, za którą podziękowałem. Uff…!5 tys. Rs to 3 stówy baksów. Magia kina zadziałała. W Anjunie kilka zdjęć i wracałem do Calangute. Policjanci jeszcze stali i wszyscy pomachali mi pozdrawiając. W Calangute jak obiecałem wcześniej poszedłem na plażę zrobić trochę fotek. To co ujrzałem to jakiś horror, ludzi tyle, jakby zaraz miał się odbyć koncert Madonny. Była to plaża miejska, sami hindusi, biali chodzą innym zejściem. Trochę fotek miasta – krótko mówiąc koszmar, Jastrzębia Góra i Władysławowo razem wzięte. Po Palolem niestety jestem rozkapryszony.