Geoblog.pl    felekindie2012    Podróże    Ucieczka do Indii    Polak - Czech - dwa bratanki
Zwiń mapę
2012
10
paź

Polak - Czech - dwa bratanki

 
Indie
Indie, Palolem
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6393 km
 
Cały dzień w Bombaju na czekaniu na pociąg, którego odjazd jest o 23.05 z Victoria Station, czyli z dworca głównego. Ponieważ wcześniejsze wydarzenia odebrały mi odwagę i chęć zanurzania się w głąb małych i „ciemnych” uliczek kluczyłem wokół dworca 10 godzin. Bombaj jest mega miastem, które trzeba trochę poznać, żeby zrozumieć. Jeżdżąc pociągiem po Bombaju można spotkać się z ciekawą sytuacją na każdej stacji; jest dużym problemem wsiąść do pociągu, ponieważ ci, którzy wychodzą z niego pchają się niesamowicie, a ci którzy chcą wsiąść również, wobec czego następuje swoisty pat. Nie można ani wsiąść ani wysiąść, wtedy idą w ruch łokcie i kolana, kto ma mocniejsze to jedzie, kto ma słabe to jedzie dalej, nie wysiadając na stacji docelowej. Zaczepianie białasów jest tak natarczywe, że trzeba się nauczyć mówić stanowczo z groźną miną NOŁ FENKIU. Pociąg z numerem 10111 o dźwięcznej nazwie Konkankaya jeździ codziennie z Bombaju do Margao (Mardagon) z peronu 16 lub 18. Szukając tego peronu miałem problem, jest tylko 15 oznaczonych peronów. Trzeba wejść na 15 a tam na końcu rozwidlają się jeszcze 3 platforms. Pociąg odjechał punktualnie a przyjechał dwie minuty przed czasem. Jest chyba fenomen jak na Indie, ponieważ czasami czeka się kilka godzin – tak się spóźniają. Prycza nr 10 i jedziemy. W „przedziale” dwie laski z Izraela, 1 Hindus, 1 Rosjanin Aleksiej; straszy dziwak, chyba jest w Indiach bardzo długo, bo jego wygląd i odruchy nie świadczą już o pochodzeniu choć troszkę zachodnim i jeden facet niemowa, nie wiadomo skąd. Dwie stacje przed Margao wysiadły laski; było im bliżej do Arambol niż z Margao. Zrobiło się już pusto i zaczepiłem faceta niemowę. Okazał się Czechem z Brna – Ondrej Pospichal. Nie odzywał się dlatego, że jego angielski jest porównywalny do mojego, od tego momentu ślepy prowadzi głuchego. Ondrej jak prawie każdy, kto przyjechał do Indii na dłużej ma swoją historię, nie znam jej jeszcze; myślę, ze jest to sprawa czasu i lepszego poznania się. Wiem tyle, że jego brat wysyła mu 100 dolarów miesięcznie i za tyle musi przetrwać. Ma czworo dzieci w Czechach, rozstał się z żoną. Wylądował w Dheli i postanowił iść pieszo przez Radżastan, Goa, Karnatakę i Keralę na południe Indii; na sam cypel. Po dwudziestu kilometrach bez wody i przy rozstaju dróg, jak mi powiedział: było siedem rozgałęzień i nie wiedział którędy iść – zwątpił, złapał taxi, wrócił do Dheli na dworzec kolejowy, przyjechał do Bombaju i spotkaliśmy się w pociągu. Ondreja przygarnąłem; i tak płacę za chatę sam, czy z kimś tyle samo. Jesteśmy w Palolem. Chata wynajęta na 3 doby za 500 Rs/doba. Będę szukał czegoś tańszego, nie wiem jeszcze na jak długo, Palolem dopiero się „buduje”, jeszcze wszystko zamknięte.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (21)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
robert64
robert64 - 2012-10-10 18:23
Cieszę się że żyjesz. Zdjęcia Ci się troszkę:-) powtarzają, nie trzeba tak nerwowo wciskać... Pozdrawiamy Ciebie i Andrea!
 
Ula
Ula - 2012-10-10 21:02
Do twarzy Ci z Ondrejem. Co masz nie żyć! Masz jaja i kto Ci ma podskoczyć?
 
 
felekindie2012
Piotr Biedrzycki
zwiedził 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 72 wpisy72 242 komentarze242 1301 zdjęć1301 0 plików multimedialnych0