03.12.2012 Świątynia Słońca
Po wczorajszym zastrzyku nieziemskich widoków umówiłem się z moim Guru, riksiarzem dopiero po południu, o piętnastej na zwiedzenie pozostałych miejsc. Przedpołudnie spędziłem na dobrej czarnej kawie z ekspresu i zwizytowanie lokalnego targowiska. Śniadanko na targu – zapiekane chili w cieście, bułeczki ryżowe i sosik z grochem i ziemniakami 30 Rs. Przy okazji oddałem moje świąteczne ubranie, które dostałem od Viniego w Bicholim do odprasowania, ponieważ Guru zaprosił mnie wieczorem do swojego domu na jakąś rodzinną imprezę. Skończyłem czytać książkę pt: Bollywoodzkie noce hinduskiej pisarki Shobhyy De; śmieszne czytadło odsłaniające kulisy bollywoodzkich karier, szczególnie kobiecych przez łóżko, polecam. Wziąłem kąpiel, bo rano było dość rześko i zbyt zimna woda, ostatnie dwie noce po raz pierwszy w Indiach spałem w koszulce i przykryty kocykiem made in Lufthansa. Guru jak na hinduską punktualność był w punkt, czyli kwadrans po 15.00. Zaczęła się część druga pt: To nie jest możliwe. Świątynie zbudowano bez użycia maszyn, ale za pomocą chińskiego wynalazku – prochu. W wielkich blokach skalnych ręcznie wykuwano kwadratowe otwory w równiutkim rzędzie przez całą długość skały, wciskano w otwory trociny nasiąknięte prochem i wysadzano. Skała wielkości piętrowego domu pękała tak równo, jakby ją przeciąć laserem. Później tą samą metodą dzielono odłupaną część na mniejsze kawałki, które były gotowymi bloczkami do budowy. Pozostaje dla mnie tajemnicą jak tak ciężki materiał transportowano. Starożytni Egipcjanie przy budowie piramid jakoś sobie dawali radę to i Hindusi pewnie też, tylko, że Egipcjanom ponoć pomagali „Ci” z kosmosu. Drugą sprawą pozostają rzeźby. Ilu rzemieślników i artystów musiało pracować przy takich budowach…i ilu ludzi poświęciło życie i je straciło bez przepisów BHP, których do dziś w Indiach w zasadzie nie ma. Do kilku świątyń trzeba kupić bilet, inne są free. Jawna dyskryminacja białasów, bilet kosztuje 250 Rs, Hindusi płacą tylko 10 Rs. Myślę, że jest to temat dla ministrów spraw zagranicznych i niezałatwialnych państw bladych twarzy. Na koniec Świątynia Słońca z niesamowitym widokiem na całą panoramę okolicy. Niestety, słoneczko dzisiaj zrobiło psikusa i było małe zachmurzenie podczas zachodu.
Jutro rano wyjazd do poleconej przez mojego przyjaciela Sułka miejscowości Badami. Autobus lokalny, czyli jazda z kurami, kozami i całym inwentarzem trwać będzie około 5 godzin.