Geoblog.pl    felekindie2012    Podróże    Ucieczka do Indii    Badami i tylko jeden biały człowiek
Zwiń mapę
2012
04
gru

Badami i tylko jeden biały człowiek

 
Indie
Indie, Bādāmi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7183 km
 
Wieczorem okazało się, że z imprezy u Guru nici. Guru mieszka 30 km od Hampi i byłby problem z odwiezieniem mnie. Zaprosił mnie na śniadanie i zaoferował odwiezienie na dworzec autobusowy do Humpli. Oczywiście zaproszenie przyjąłem zdając sobie sprawę, że z jakiś powodów nie mógłbym zostać po imprezie u Guru w jego domu na noc. Rano punktualnie mój motoriksiarz zjawił się po mnie, a ja byłem już spakowany i gotowy do drogi. Podjechaliśmy pod jego dom; wyszli amma i appa (mama i tata) na przywitanie i zaprosili do środka. Śniadanie wyglądało tak, że postawiono przede mną kilka talerzy z różną zawartością a cała rodzina usiadła naprzeciwko mnie i wszyscy patrzyli się jak jadłem. Afrontem jest nie zjeść wszystkiego, co dostało się na talerzach więc wepchnąłem w siebie wszystko pomimo, że moja pora na śniadanie to nie wcześniej jak tuż po południu. Oczywiście niezamierzone żarłoctwo zemściło się w trakcie podróży, bowiem odstąpiłem od swojej zasady, że przed jazdą niczego nie jem, bo może być różnie z pracą żołądka. Kłopoty były, na szczęście po drodze była przesiadka i chwila czasu pomiędzy jednym a drugim autobusem. Wzytę u rodziny Guru skończyłem wypijając jakiś napój ze skiśniętego mleka z ziołami, co zwiększyło zdecydowanie prawdopodobieństwo sensacji. Z Humpli, czyli 5 km od Hampi wyjechałem kwadrans po jedenastej. Guru zostawiając mnie na dworcu objaśnił z którego przystanku i że o 11.00 będę miał autobus do Badami. Okazało się, że bezpośredniego akurat nie ma, jest do Ilkal, a tam przesiadka do Badani. Do Ilkal dojechałem o 13.30, to jakieś 100 km od Hmpli (93 Rs), a o o14.00 był następny autobus już docelowo do Badali (za 40 Rs, około 60 km ). Na miejscu byłem o 16.30. Po drodze mijałem wsie i wioseczki, przez okno oglądałem Indie. Kilometrami ciągnęły się plantacje i pola uprawne. Za Ilkal królowały cegielnie, kamieniołomy i farmy kurczaków. Niestety tak trzęsło podczas jazdy; siedziałem na tylnym kole, kilka nabitych guzów od uderzeń o okno i o wszystko co było dookoła mnie, ale o robieniu zdjęć podczas jazdy mogłem zapomnieć. Kilka z mierną jakością udało się. W Badami wysiadałem z autobusu z lekkim przerażeniem, jakieś zadupie, żadnych naganiaczy namawiających na nocleg lub rikszę. Pomyślałem, że przyjechałem nie tam, gdzie chciałem, Badami jest miejscem znanym z IX i X-wiecznych świątyń, polecane w przewodnikach, a tu nic, żadnego białasa. Podszedł do mnie dziadek, który zaoferował transport w postaci ozdobnego wozu z zaprzęgniętym do niego osłem. Dlaczego nie, pomyślałem, trochę folkloru. Przyłożyłem dłoń do policzka i przechyliłem głowę pokazując, że szukam noclegu. Dziadek ochoczo i ze zrozumieniem pokiwał głową i pojechaliśmy przez ludzki gąszcz uliczny wśród kakofonii klaksonów i zgiełku, jaki pamiętam z Bombaju. Wjechaliśmy na targ i dziadek z osłem wespół wykonywali slalom pomiędzy stoiskami ze wszystkim. Zatrzymaliśmy się i dziadek macha na mnie ręką, żebym szedł za nim. Idę. Plecaki zostały na wozie tak, że miałem cały czas na nie oko. Dziadek wskazał mi drzwi. O cholera, pomyślałem, dziwne miejsce na kwaterę. Zaglądam przez drzwi a tam golibroda, czyli fryzjer. Jak pokazywałem dłonią, że szukam spania dziadek zrozumiał, że chcę się ogolić. KURWA, TAK, przyjechałem do Badami ogolić się. Jak dziadek usłyszał moje przekleństwo dał mi do zrozumienia, że do KURWAR jest bardzo daleko i osioł nie da rady dojechać. No to sobie pogadaliśmy. Usilnie zacząłem się rozglądać za jakąś sensowną gębą i do kilku zwróciłem się, czy mówi po angielsku. Niestety okazało się, że w promieniu kilometra nie ma takiej osoby włącznie ze mną. Pozostało mi pogadać z dziadkowym osłem, żeby zawiózł mnie do jakiegoś hotelu, bo zaczęło zmierzchać. Zobaczyłem duży szyld, wszedłem i zostałem poinformowany, że pokój kosztuje 2 tys. Rs. Za dwa tysiące to mnie taxi zawiezie na Goa, pomyślałem, będąc przyzwyczajony do innych cen za nocleg. Dziadek zorientował się w końcu o co mi chodzi i za 100 Rs zawiózł mnie do następnego hotelu. Po krótkich negocjacjach wynająłem pokój za 400 Rs na jedną dobę. Pomyślałem, że baza dla turystów zwiedzających okolicę jest w Pattadakalla, miejscowości oddalonej o około 30 km od miejsca, gdzie się znalazłem, a było już za późno na eksperymenty. Po zameldowaniu się w hotelu ruszyłem w miasto. Tysiące ludzi, hałas, tłok, wszyscy krzyczą, gdzie ja jestem, pomyślałem, w dodatku sam. Zacząłem lubić nawet Rosjan, bo to jednak blade twarze. Ciągle mnie ktoś szarpie, pytając się skąd jestem, oczywiście w miejscowym języku kannada.Gdzieś w jakimś podwórku, przy głównej drodze zobaczyłem setki młodych chłopaków tańczących w rytm muzyki. Pomalowane twarze kolorowymi farbami jak na święcie Holi, ale to dopiero w marcu. To musiało być coś innego. Dwóch Sadhu odczyniało jakieś czary a koleżkowie w swoim tańcu zaczęli wpadać w trans. Wokół mnie pojawiło się nie wiadomo skąd mnóstwo dzieci proszących o zrobienie zdjęcia i o długopisy. Długopisów nie miałem a zdjęcia bardzo chętnie, zacząłem fotografować, ale niestety zostałem przez koleżków wyproszony z uroczystości, ponieważ jak mówili, nie wolno obcym oglądać tego rytuału. Wróciłem do hotelu i piszę to teraz, może zdążę do kafejki z internetem, którą namierzyłem podczas wizytowania Badami. Jutro zwiedzanie i decyzje co dalej, może jest w okolicy miejsce z mówiącymi w innym języku niż kannada, czy jakimś malajalami.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (26)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2012-12-04 16:17
...ciekawie było !! .
 
robert64
robert64 - 2012-12-04 19:45
I dztęki przyjacielowi nareszcie bez Rosjan i bez turystów innych. Prawdziwe Indie wreszcie! :-)
 
mat
mat - 2012-12-05 19:30
W Tajlandii trafiliśmy do NAN gdzie nie było żadnych białasów - super wspomnienia, ludzie są mili i ciekawi, a nie mili bo chcą coś sprzedać.
Pozazdrościć!!
 
 
felekindie2012
Piotr Biedrzycki
zwiedził 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 72 wpisy72 242 komentarze242 1301 zdjęć1301 0 plików multimedialnych0